Niedawno wybraliśmy się rodzinne na spacer w miejsce gdzie jako dziecko chodziłem albo sam albo z bratem. Wtedy każde wyjście było jak wyprawa w nieznane, zawsze inaczej i ciągle poznawaliśmy nowe aspekty życia. Jednym z nich był aspekt śmierci. Spacer przy torach kolejowych na długim odcinku ujawnił swoje mordercze właściwości. W efekcie można było tam spotkać wiele martwych zwierząt w różnym stadium rozkładu. Zapraszam na przygodę.

Spacer rozpoczęty od mostu na Nerze do mostu przy starym młynie.









W pobliży młyna spotkaliśmy takiego oto przesympatycznego czworonoga.

Dalej przez pola i rozlewiska do lasku i powoli na tory. Tam uważnie podążając nasypem rozglądamy się po okolicy.



Po drodze oczywiście most, a na moście to co poniżej. 🙂

Tym razem jak kiedyś dawno temu spotkaliśmy nieco zmienionego czworonoga psiego.


Teraz już spokojnie do miasta i do parku gdzie zawitaliśmy do pałacyku i do kościoła obecnie pijalni wód.






Spacer zakończony na rynku.